PZU Koktajl z wynikami | Jak PZU zrobił wynik w I kw. 2010? tutaj
Czy pieniądze ubezpieczyciela ustabilizują jego własny kurs?
PZU sfinansuje stabilizację dla ...EUREKO tutaj
Oferta PZU IPO wspomagana socjotechniką
Gra w ciemno, z
dozowanym sztucznym oświetleniem i fajerwerkami
/Gazeta Finansowa 24
kwietnia 2010/
PDF
Grad na Polskę spadł
O charakterze ugody świadczy zapis na stronie MSP, który wskazuje, że minister uważa innych za ćwierćinteligentów:
„W zamian za wyżej wymienione i zawarte w umowie postanowienia Eureko BV uzyskuje prawo do otrzymania kwoty 3.550.000.000,00 złotych jako dywidendy uzyskanej z tytułu użytkowania akcji Skarbu Państwa i kwoty 1.224.142.000,00 złotych jako kwoty gwarantowanej przy rozliczeniu sprzedaży 4,9% akcji PZU SA w IPO. Umowa nie przewiduje natomiast płatności na rzecz Eureko BV z budżetu państwa.”
Dywidenda należna z akcji Skarbu Państwa to oczywisty przychód budżetu, tyle że w tym przypadku bezpośrednio wędruje do Eureko (SP nie zarobi nawet jednego odsetkowego dnia!). Gdyby nie ugoda, wypłata dywidendy trafiłaby do budżetu, a gdyby nie dywidenda to akcje posiadane przez SP miałyby większą wartość (o wypłaconą dywidendę).
Skoro minister potrafi napisać, że „Umowa nie przewiduje natomiast płatności na rzecz Eureko BV z budżetu państwa” to znaczy że uczestniczyliśmy w teatralnym przedstawieniu, wspólnie wyreżyserowanym przez MSP i Eureko, którego część stanowiły zabiegi polegające na spreparowaniu komunikatu dla publiczności.
Minister powinien udzielić odpowiedzi na podstawowe pytanie dlaczego nie skierował sprawy do polskiego wymiaru sprawiedliwości celem unieważnienia umowy prywatyzacyjnej. Do takiej konkluzji doszła sejmowa komisja sejmowa.
To sąd powinien rozstrzygnąć jaki stosunek prawny łączył strony, a nie grupa polityków zawierających deale. Podczas negocjacji podmiotu prywatnego z państwowym jest oczywiste kto na dealu zarobi. Dlatego powinien być zakaz prowadzenia negocjacji w sprawach spornych gdy stroną jest instytucja publiczna, wyłącznie sąd powinien orzekać o prawach i zobowiązaniach stron. Inaczej mamy niesłychanie korupcjogenną praktykę.
Wprost śmieszne są tłumaczenia, że rząd zamiast 35 mld zapłacił 5 mld i trzeba się cieszyć. Czyżby ich partner tak łatwo zrezygnował z 30 mld gdyby mu się należały? W takim przypadku należałoby uznać, że Eureko to wielcy filantropii (rozdający pieniądze różnym zainteresowanym...) i powinni otrzymać pokojową nagrodę Nobla. A może było zgoła inaczej i nie należało im się nie tylko 5 mld, ale także nie powinni dysponować akcjami, które nabyli za śmiesznie niską cenę? Wszyscy uczestnicy przetargu startowali do mniejszościowego udziału w PZU, a tylko Eureko wiedziało, że startuje w innej konkurencji... o kontrolę nad ubezpieczycielem.
Skoro organ władzy w postaci komisji sejmowej doszedł do konkluzji, że umowa prywatyzacyjna jest nieważna i minister skarbu powinien skierować sprawę do sądu celem unieważnienia transakcji to dlaczego tego nie uczyniono, panie ministrze Aleksandrze Grad? Są ponadto opinie prof. Domańskiego i prof. Rajskiego jednoznacznie kwestionujące moc ustaleń tzw. trybunału arbitrażowego, czy minister skarbu który wypłacił (nieswoje) 5 mld zł mógłby się odnieść do oceny wybitnych polskich prawników prawa gospodarczego?
Premier Donald Tusk twierdził, że natychmiast po podpisaniu ugoda znajdzie się w Internecie na stronach ministerstwa skarbu. Już po zawarciu ugody (piątek do południa) okazało się, że będzie upubliczniona dopiero …w przyszłym tygodniu. Pytanie więc brzmi nad czym jeszcze pracują? Mamy najwyraźniej co najmniej dwie rzeczywistości, faktyczną i drugą, tworzoną dla widzów przedstawienia.
W całym spektaklu liczy się także oprawa zamówiona w mediach, już w piątek wieczorem na pierwszych stronach onetu, a także na tvn24, nie było żadnej informacji o ugodzie pomiędzy Eureko a Skarbem Państwa – tak jakby w tym dniu w ogóle takie zdarzenie nie miało miejsca… :)
Dealerzy uznali, że lepiej o ugodzie jak najmniej mówić, zero dyskusji, było minęło, dać 5 mld Eureko i zapomnieć o sprawie. Jak zachowały się niektóre media? Niestety od demokratycznych i anglosaskich wzorów dzieli nas jeszcze przepaść.
Dla wielu stacji telewizyjnych, gazet i portali najważniejsze jest, że PZU to duży reklamodawca, do tego państwowy…
Takie już mamy elity, reżyser – tym razem
spektakli filmowych – zatrzymany w Szwajcarii spotkał się z pełnym poparciem
większości elity kulturalnej. Zatrzymanie pedofila wywołało oburzenie faktem
zatrzymania. Dopiero opinia publiczna via Internet i międzynarodowa zmieniła ton
wypowiedzi.
Nasze gospodarcze i polityczne elity z pewnością mają większe „sukcesy”.
Sukces w postaci wypłaty 5 mld Eureko oznacza dla
każdego Polaka wyciągnięcie z kieszeni ok. 120 zl. Przeciętnie każda rodzina ma
zapłacić Eureko (pytanie za co?) 400-500zł. Lub inaczej patrząc 5 mld zł
odpowiada 100.000 samochodów dobrej klasy lub 5 mln urządzeń dużego AGD jak
pralka, lodówka czy zmywarka.
Trzeba mieć nadzieję, że znajdą się politycy nie należący do „Partii Eureko” i
zażądają unieważnienia umowy prywatyzacyjnej przed polskim sądem. Niestety
obecni dealerzy chcą jak najszybciej wypłacić pieniądze…, co może oznaczać
zasadnicze trudności z ich odzyskaniem.
Stwierdzenie nieważności umowy oznacza, że ugoda odszkodowawcza nie ma faktycznego i prawnego oparcia. Podobnie jak odszkodowanie (w tym sądowe) za zdarzenie, które okazuje się że nie miało miejsca staje się bezpodstawne.
Elita polityczno-gospodarcza mocno się śpieszy by pieniądze zmieniły właściciela jak najszybciej. Tak czy inaczej prywatyzacja PZU wymaga rozstrzygnięcia przez polskie sądy, zarówno wymiarze cywilnym jak i karnym. Osoby, które dzięki prywatyzacji lub ugodzie zamierzały okraść polskie państwo powinny zostać osądzone, podobnie jak Madoff w USA. Polskie społeczeństwo powinno mieć nadzieję i ambicje by ściganie przestępców gospodarczych stało się skuteczne.
Ugoda
§ 1.
zyski dla Eureko
§ 2.
straty dla Skarbu Państwa?
Jak podaje dziennik „Polska” Eureko ma dostać 10 mld złotych, „na które składa się: jedna trzecia skumulowanych dywidend PZU za ostatnie trzy lata, oraz rekompensata za poniesione koszty ośmioletnich przygotowań Holendrów do przejęcia kontroli nad PZU.”
Co oznacza wypłata „jednej trzeciej skumulowanych dywidend PZU”?
Dywidendę jak wiadomo wypłaca spółka, czy należy zatem rozumieć, że PZU wypłaci na trwającym walnym zgromadzeniu bardzo wysoką skumulowaną dywidendę? Jeśli tak to znaczy że Eureko, ale także Skarb Państwa i inni akcjonariusze otrzymają wysokie profity. Takie jest dobre prawo akcjonariuszy (założenie w tym przypadku, iż sposób w jaki Eureko stało się akcjonariuszem PZU był zgodny z prawem, gdyż wiele osób ma odmienne zdanie).
Nikt inny jak spółka dywidendy nie może wypłacić i powoływanie się na pojęcie dywidendy lub odnoszenie się do niej w sytuacji gdy inny podmiot płaci jest nie na miejscu. Gdy np. Skarb Państwa wypłaciłby jednemu z akcjonariuszy spółki kwotę (nawiązując przy tym do dywidendy czy zysków spółki) to nie ma to nic wspólnego z dywidendą. Albowiem gdy spółka wypłaca dywidendę to o tę wartość zmniejsza się wartość rynkowa spółki (akcji).
Akcjonariusze mogą więc sobie wypłacić dywidendę, ale wówczas akcje z którymi pozostają są o tyle mniej warte, uwzględniając podatek mają nawet znacznie mniej niż mieli (z drugiej strony sprzedaż akcji z zyskiem też podlega podatkowi).
Jeśli więc Skarb Państwa coś wypłaci Eureko powołując się przy tym na zyski spółki to będzie to ekstra korzyść nie mająca jednak nic wspólnego z dywidendą. To wydaje się oczywiste i należy domniemywać, że mówienie o wypłacie „jednej trzeciej skumulowanych dywidend PZU” oznacza ogłoszenie wypłaty bardzo wysokiej dywidendy przez PZU.
Umowne zyski
Jak wiadomo, zwłaszcza obecnie, w czasie wysokiej zmienności wycen na rynku kapitałowym, wartość aktywów spółki jest pojęciem bardzo umownym. Banki posiadające miliardowe kapitały własne (i setki miliardów aktywów) w krótkim czasie potrafiły wykazać wielomiliardowe straty. To ile są warte aktywa PZU to rzecz umowna i płynna.
W czasie kryzysu i wysokiej zmienności rynków cały czas inwestorzy zastanawiają się na ile aktywa banków i podmiotów finansowych przedstawiają wartość taką jaką przedstawiają (w bilansach), przyjmując wysokie prawdopodobieństwo, że aktywa poszczególnych instytucji finansowych są nadal o kilkanaście kilkadziesiąt procent przewartościowane.
Dziwna sytuacja, że w takim okresie Skarb Państwa odnosi się do historycznych zysków PZU, jak wiadomo historyczne zyski bardzo często okazują się w przyszłości papierowymi zyskami. Co bardzo dobrze ilustruje sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Firmy amerykańskie sektora finansowego otrzymały bilionowe dopłaty/subsydia/kredyty by mogły funkcjonować. Jak wiadomo kryzys ma wymiar ogólnoświatowy, a polski system finansowy nie otrzymał takiego wsparcia. Co powinno dać do myślenia, że ryzyko przewartościowania in minus aktywów w sektorze jest bardzo wysokie.
W takiej sytuacji wypłata ogromnej dywidendy odnosząca się do historycznych zysków może oznaczać, ze Eureko odejdzie z pieniędzmi, a Skarb Państwa pozostanie z aktywami PZU, o których wartości dopiero się przekona…
Czy Skarb Państwa zatem przewiduje w umowie, że wypłata w ramach ugody dla Eureko będzie uzależniona także od przyszłej wartości PZU w okresie kilku najbliższych lat, jak wiadomo jakość obecnego portfela inwestycyjnego będzie weryfikowana właśnie w takim okresie. Jeśli Skarb Państwa nie przewiduje takiego zabezpieczenia to istnieje możliwość, że zamieni papierowe zyski na żywa gotówkę dla Eureko, a sam pozostanie z aktywami które zostaną przecenione.
Wartościowy pieniądz
W czasach kryzysu to pieniądz jest wartościowym aktywem (także z uwagi na wysoką pewność co do jego wyceny względem innych aktywów). W sytuacji gdy podmioty finansowe szukają kapitału, najlepszy przykład to bank PKO, PZU miałoby pozbyć się królewskiego aktywa jakim jest pieniądz? Polityka dywidendowa musi uwzględniać interes spółki, w szczególności gdy jest główny właściciel jego obowiązkiem jest kształtowanie najlepszej relacji pomiędzy kapitałami własnymi a obcymi (zadłużeniem) w spółce. Jeśli podmiot dominujący świadomie narusza równowagę kapitałów w spółce to jak najbardziej działa na szkodę tego podmiotu i własną szkodę jako akcjonariusza. Dlatego Skarb Państwa powinien udzielić odpowiedzi jak to możliwe, że w jednym czasie bank PKO potrzebuje zwiększenia kapitałów własnych, a w PZU dokonuje się ogromnej wypłaty dywidendy i zmniejszenia wartość kapitałów własnych? Czyżby te dwa podmioty działały w skrajnie innym otoczeniu finansowym?
Jarosław Supłacz
30 września 2009
Zeznania ujawnione
PZU SA i dealerzy z Eureko
W świetle ujawnionych przesłuchań z arbitrażu w Londynie widać, że Eureko nigdy nie miało prawa do kontroli nad PZU. W umowie prywatyzacyjnej nie ma żadnych postanowień na temat oddania kontroli nad PZU spółce Eureko. [Eureko wynegocjowało natomiast uprzywilejowaną liczbą członków w Radzie Nadzorczej w stosunku do posiadanego udziału.] Wiceprezes Eureko Ernst Jansen podczas składania zeznań mówił o rozmowach z politykami i urzędnikami z okresu sprzed podpisania umowy i jak mu się wydaje, na tej podstawie, Eureko powinno kontrolę nad PZU mieć… Czytając zeznania tego pana można dojść do wniosku, że nie rozróżnia umów od negocjacji, zapewnień towarzyszy i biesiadników od umownych zobowiązań.
Eureko postawiło na polityków i układy, z chwalebnym Bankiem Millennium na czele. A tu się okazało, że liczą się umowy, a nie układy z politykami, wysokimi urzędnikami, gabinetem Prezydenta Kwaśniewskiego.
Widać, że Eureko i grupa Bank Millennium zamierzała wykorzystać postępowanie arbitrażowe
propagandowo i w zasłonie dymnej przejąć kontrolę nad PZU. Dziennikarze
pokrzyżowali plany i ujawnili zeznania...
Ktoś z „grupy trzymającej władzę” przeoczył jedną rzecz: status europejskiej firmy prawniczej. Do niektórych pełnomocników skarbu państwa można mieć poważne zastrzeżenia. Jednak nawet gdyby niektórzy pełnomocnicy zamierzali działać dla Eureko to wiele nie zrobią. Sprawę prowadzi międzynarodowa kancelaria Salans, a polską stronę reprezentowała znakomita adwokat Francuzka Francois-Poncet, z pochodzenia Amerykanka, która pokazuje bezsens zarzutów Eureko.
I tu się cały misterny układ towarzysko-biznesowy rozjechał…
Eureko o wejściu PZU na giełdę
Ernst Jansen podczas przesłuchania przyznał, iż wejście PZU na giełdę oznacza przejęcie kontroli przez Eureko nad PZU. A ugoda i udział EBOiR w objęciu akcji miały wprowadzić opinię publiczną w błąd.
Cytat z przesłuchania Ernsta Jansena:
Francois-Poncet: „Przedstawiciele skarbu państwa wciąż powtarzali, że powinniśmy mieć także świadomość, że zważywszy na ograniczenia praw głosu, jakie wynegocjowaliśmy, w zasadzie przejęlibyśmy kontrolę nad spółką po ofercie publicznej, nawet gdybyśmy nie dokupili kolejnych akcji". Czy mógłby Pan wyjaśnić to zdanie?
Ernst Jansen: - Tak. Kiedy jest się właścicielem 30 proc. udziałów w spółce,
której 5 proc. należy nadal do skarbu państwa, a reszta jest porozrzucana po
innych firmach i w ofercie publicznej nikt nie może zgromadzić samodzielnie
wielkiego pakietu akcji, właściwie nie trzeba kupować zbyt wielu akcji, by mieć
faktyczną kontrolę nad spółką. I to właśnie miałem tu na myśli. Sądzę, że mieli
rację, mówiąc to nam, bo właśnie dlatego domagaliśmy się ograniczeń praw głosu
innych akcjonariuszy. [przyp. Jak widać
minister Socha zapomniał przekazać tego drobnego szczegółu posłom mówiąc o
zaletach ugody… i ograniczeniu do 40% udziału Eureko w PZU. Eureko wystarczy 30%
plus rozproszony lub sprzyjający akcjonariat
(EBOiR). Dla Eureko ważna jest jedna rzecz – pozbawić skarb państwa
51% udziału.]
Cytat dotyczący manipulowania opinią publiczną:
A EBOiR miał wejść do spółki po jej wprowadzeniu na giełdę?
- To nie...
Nie wtedy?
- Nie, nie taki był pomysł. Pomysł, o jakim wówczas dyskutowaliśmy, polegał na wprowadzeniu EBOiR i IFC. EBOiR i IFC miały wejść do PZU jak najszybciej i kupić dość akcji, by pozbawić Skarbu Państwa udziału większościowego. Te akcje miały pochodzić z obiecanej nam 21-proc. transzy, więc nasz udział w niej by się zmniejszył. W ten sposób odpadłby wielki polityczny problem dla skarbu państwa, bo mogliby wtedy powiedzieć: "Nie oddajemy większości spółki tym obcokrajowcom", i natychmiast ustabilizowałoby to sposób zarządzania spółką. Bardzo logiczne jest to, że EBOiR postawił ten warunek, bo wraz z IFC skorzystaliby na tym rozwiązaniu. Nie byłoby szybkiej oferty publicznej. Na pewno zaś potraktowaliby oni ofertę publiczną jako sposób wyjścia z inwestycji.
EBOiR to miała być taka przyzwoitka i kamuflaż. Niestety polski oddział EBOiR niekoniecznie sprzyja interesom Polski. Świadomie zamierzał brać udział w operacji przejęcia kontroli nad PZU przez Eureko i to w taki sposób, aby wyrwać kontrolę nad PZU nie płacąc za przejęcie kontroli. Mistyfikacja z udziałem EBOiR powinna spowodować zmianę co najmniej polskiego kierownictwa tego banku; co najmniej – gdyż przygotowanie operacji musiał nadzorować dyrektor regionalny EBOiR.
Cała mistyfikacja i kamuflaż odbywały się za zgodą i z udziałem ministra Sochy. Proszę sobie przypomnieć deklaracje Sochy mówiące jak to Eureko otrzyma tylko 40% akcji (w odróżnieniu od 51%) i nie będzie kontrolowało PZU. Minister Socha konfabulował – co mu się co raz częściej zdarza. Wprowadzał w błąd opinię publiczną i parlamentarzystów. Realizował plan Eureko.
Eureko nie miało również żadnych gwarancji w aneksie mówiącym o zakupie 21% akcji PZU. To Eureko było zobowiązane do zakupu 21% po określonej cenie w przypadku gdy skarb państwa upubliczni spółkę. Zobowiązanie Eureko wygasło 31 grudnia 2001 roku. Arbitrzy tłumaczyli Ernstowi Jansenowi czy widzi, że to była warunkowa transakcja – bez żadnych zobowiązań ze strony polskiej i żadnych gwarancji.
Cytat z przesłuchania Ernsta Jansena:
Francois-Poncet: "Te tematy dotyczyły sposobu zarządzania spółką, gdzie - jak się wówczas wydawało - doszliśmy do satysfakcjonującego rozwiązania, oferty publicznej, ceny i wreszcie gwarancji, których rząd nie chciał udzielić. Co to były za gwarancje, o które prosiliście i których rząd nie chciał udzielić?
Ernst Jansen: - Kiedy rząd zaproponował [w umowie] wszystkie te wielkie kary,
jakie nam groziły, zapytaliśmy: "Dlaczego tylko my mamy płacić kary? Dlaczego
nie ma kar przewidzianych dla was?". Odpowiedziano nam po prostu: "To wy chcecie
kupić tę firmę. Przyjęliśmy politykę nie udzielania wam żadnych gwarancji,
jakichkolwiek", i w tamtej rzeczywistości musieliśmy się z tym pogodzić. Firma
należała do rządu. Powiedzieli nam: "Wprowadzimy ją na rynek, chcemy wprowadzić
ją na rynek. Musicie nam pomóc, ale nie będziemy udzielać żadnych gwarancji".
Czy to właśnie te gwarancje, o jakie zabiegaliście, ale nie zostały wam
udzielone?
- Nie zostały. To my mieliśmy udzielać gwarancji.
Ernst Jansen przyznał, iż polska strona nie udzieliła żadnych gwarancji ani co do faktu wprowadzenia PZU na giełdę, ani tym bardziej terminu upublicznienia spółki.
Kilka innych spraw: Eureko nie przekazało know-how PZU. Natomiast zamierzało za nie otrzymać „zwrot kosztów”, np. 670 mln za rozwiązanie informatyczne pod kryptonimem europejskie centrum rozliczania szkód. Natomiast w zeznaniu Ernst Jansen twierdzi, iż „biznes ubezpieczeniowy traktują jako działalność lokalną”. Ernst Jansen tłumaczył się z faktu, iż brand ‘Eureko’ jest praktycznie nieznany na rynku, gdyż spółka działa pod lokalnymi markami. Jak widać jest to nieco schizofreniczne podejście…
Odmienność rynków ubezpieczeniowych to jest rzecz dość oczywista ze względu na inne systemy prawne i organizację, a w odniesieniu do Polski również inne wyceny szkód i ich następstw, inne orzecznictwo, inny tryb rozpatrywanie reklamacji, etc. Dlatego branża ubezpieczeniowa się delikatnie zdziwiła słysząc, iż Eureko zaproponowała w ramach know-how takie rozwiązanie …za symboliczną opłatą. Przede wszystkim, know-how miało być przekazane… bez opłat.
Trzeba dodać, iż nie przekazanie know-how przez Eureko okazało się bardzo korzystne. Eureko ma znacznie gorsze wyniki od PZU. Najwyraźniej, ‘Eureko’ znaczy zupełnie co innego niż ‘Eureka’.
To co robi Eureko, a to co mówi to dwie różne historie. Polska strona nigdy nie była zobowiązana do sprzedaży kolejnych akcji PZU. Co przyznał Ernst Jansen, właściwie dzięki jego zeznaniom dowiedziała się o tym opinia publiczna. I na tym można sprawę zakończyć.
Żeby było ciekawiej, pomimo że Ministerstwo Skarbu nie miało żadnych zobowiązań do sprzedaży kolejnych akcji PZU spółce Eureko to nawet nie mogło ich sprzedać. Aneks z października 2001 r. zobowiązujący Eureko do zakupu 21% akcji PZU w ofercie niepublicznej po cenie nie niższej niż ta, którą zapłacili w 1999 r. był ważny tylko do końca roku 2001, a MSWiA nie wydało do tego czasu zgody na zakup nieruchomości PZU. Aneks z kwietnia 2001 – zobowiązujący Eureko do określonej ceny w przypadku gdy Skarb Państwa dokona oferty publicznej - także nie wszedł w życie, bo terminowa zgoda ministra finansów wygasła i nie została odnowiona.
Jest jeszcze inny element, odbiegający zupełnie od umownych zobowiązań. Eureko domagało się akcji PZU od Ministerstwa Skarbu w czasie gdy samo ze względu na otoczenie rynkowe (zamachy z 11 września i ich wpływ na wycenę branży ubezpieczeniowej) zrezygnowało z wejścia na giełdę spółki… Eureko. Ten fragment przesłuchań Ernsta Jansena to jest materiał satyryczny pokazujący „specyficzną” logikę przedstawiciela Eureko.
Gdyby stosować zasadę ‘Na czyją korzyść?’ do ustalenia miejsca przecieku zeznań to z pewnością należałoby wykluczyć osobę pana Ernsta Jansena…
Eureko próbowało wywierać presję za pośrednictwem przeróżnej maści polityków i urzędników, krajowych i zagranicznych. Czy tak się zachowuje strona wygrana czy jest odwrotnie – tak się zachowuje strona, która już wie, że przegrała i liczy na inne rozwiązania…? Pytanie retoryczne. Eureko przeprowadziło gigantyczną akcję public relations, kierując ogromne środki na przekonanie dziennikarzy, polityków, urzędników… W zamyśle spór arbitrażowy miał być jednym z koronnych argumentów w medialnej prezentacji, niezaplanowany rozwój wypadków spowodował efekt zupełnie przeciwny. Eureko przeliczyło się z efektem ich mix-marketingu: arbitraż plus środki na szeroką promocję. Z nasmarowanego układu oliwa zaczęła wypływać na powierzchnię…
Polska strona powinna żądać od Eureko zwrotu kosztów postępowania arbitrażowego,
ale także wystąpić o odszkodowanie za formułowanie przez Eureko bezpodstawnych
zarzutów i pomówień.
Zeznania zostały ujawnione i dealerzy Eureko już są w Polsce…
Nowy fragment spektaklu chcieliby aktorzy odegrać i zamarkować twarde negocjacje.
Tyle, że kolejny już spektakl widownia odbierze jako farsę. W błyskawicznym tempie po upublicznieniu kompromitujących dla Eureko zeznań Ernsta Jansena pojawili się w Polsce dealerzy Eureko …aby oświadczyć, że nie będą negocjować ugody... Powinni napisać jednak nieco lepszy scenariusz.
Minister Socha to ten sam aktor, który wcześniej przedstawiał różne epizody posłom i opinii publicznej. Ponieważ to ciągle ci sami wykonawcy i ci sami reżyserzy co wcześniej to przedstawienie na dokument nie wygląda – za mało wiarygodne. Zwłaszcza, gdy publiczność zyskała odniesienie i zna lepiej miejsce i czas akcji. Pojawiło się niezaplanowane przez reżyserów wprowadzenie w postaci interesujących przesłuchań pana Ernsta Jansena…
Co robi minister Socha?
Parlamentarzystom i opinii publicznej minister Socha prezentował jedynie słuszną ugodę. Od czasu ujawnienia zeznań Ernsta Jansena stan prawny zobowiązań pomiędzy Skarbem Państwa a Eureko nie uległ zmianie. Ugoda już jednak nie wydaje się ministrowi tak dobra jak wcześniej…
Czyżby, gra się tak jak przeciwnik pozwala… Kto dla Jacka Sochy jest przeciwnikiem? Wygląda na to, że jest nim opinia publiczna i prawda w postaci upublicznionych zeznań. Czyli mleko się rozlało, a Jacek Socha w „urealnionych realiach” przygotowuje kolejne wersje współpracując z pilnie przybyłymi do Polski przedstawicielami Eureko.
Z faktami się nie dyskutuje, minister Socha zamierzał oddać kontrolę nad PZU bez premii za oddanie takiej kontroli. Ile jest warta kontrola nad PZU i ile zapłacić by miało Eureko? Eureko zamierzało przejąć kontrolę nad PZU nawet… nie za pół ceny, szacunkowo za 20% kwoty, którą powinien zapłacić inwestor strategiczny.
Taki „strategiczny” udziałowiec jak EUREKO zmniejsza wpływy także za akcje sprzedawane inwestorom portfelowym. Strategiczny udziałowiec, który zamierzał wyprowadzić ze spółki pieniądze i przejmuje kontrolę za grosze… to nienajlepsza rekomendacja dla inwestorów mniejszościowych. I to Eureko cieszy – jeszcze niższa wycena akcji w ofercie publicznej. Eureko zamierza przejąć giganta na polskim rynku ubezpieczeniowym za ułamek wartości – rynku, który się szybko rozwija, wystarczy sprawdzić wartość ubezpieczeń w Europie i w Polsce, w jakimkolwiek porównaniu.
Czy jest inna ważniejsza sprawa, która wymagałaby działania służb specjalnych i prokuratury?
Skarb Państwa reprezentowany przez Jacka Sochę planuje – po myśli Eureko – oddanie kontroli nad PZU bez otrzymania premii za... oddanie takiej kontroli.
Skarb Państwa nie ma wobec Eureko żadnych zobowiązań sprzedaży dodatkowych akcji PZU. Skarb Państwa ma prawo zaoferować za przejęcie kontroli nad PZU wysoką – czytaj rynkową – cenę. Eureko, co jest powszechnie wiadome, rynkowej ceny nie zapłaci. Po pierwsze – nie taka idea dealu nad którym Eureko pracowało z różnymi ekipami sprawującymi władzę, po drugie Eureko to firma której nie stać na przejęcie kontroli nad PZU za cenę rynkową.
Kontrola nad PZU jest warta 60-65% wartości rynkowej spółki. Wycena PZU minus to co Eureko zapłaciło dotychczas (powiększone o wartość pieniądza w czasie) to jest cena za jaką Skarb Państwa może sprzedać 21% akcji PZU dla Eureko, czyli kontrolę nad spółką. Jeżeli ktoś sprzeda taniej to będzie działał na szkodę skarbu państwa. Dopóki są zarzuty co do ważności umowy prywatyzacyjnej taka powinna być cena za przejęcie kontroli przez Eureko. Skarb państwa cały czas posiada 51% akcji PZU i ma prawo sprzedać te akcje innemu inwestorowi otrzymując premię za oddanie kontroli.
Jacek Socha zrezygnował ze sprzedaży pakietu kontrolnego, lecz próbuje oddać… kontrolę nad PZU. Ugoda to zwyczajna darowizna Jacka Sochy dla Eureko. Jacek Socha daje właścicielom Eureko kilkanaście miliardów złotych w prezencie.
Nikt nie ma wątpliwości, że EBOiR jest tylko pośrednikiem, a Eureko kilka procent akcji dokupi na rynku. W dobie parkowania akcji i zakupów przez zaprzyjaźnione podmioty mówienie, że Eureko nie przejmuje kontroli bo np. może posiadać nie więcej niż 40% udziałów jest nie tylko wyrazem braku profesjonalizmu, lecz wyrazem infantylizmu – cóż jak się nie da inaczej oddać kontroli nad Eureko to i taki sposób dobry.
Kilkanaście miliardów złotych mniej dla skarbu państwa za oddanie kontroli nad PZU to jest gdzie indziej kilkanaście miliardów złotych więcej…
Wszystko się prawie udało osobom zaangażowanym w BIG deal…
[Dlaczego deal się nie udał na pniu? Jednym z powodów była zmiana Kodeksu handlowego na Kodeks spółek handlowych, który wprowadził bezwzględną kontrolę dla większościowego akcjonariusza nad spółką akcyjną. Niezależnie od zapisów zawartych w statucie spółki o wyborze członków rady nadzorczej większościowi akcjonariusze zyskali w nowym kodeksie prawo do bezpośredniego odwołania zarządu spółki.]
Jacek Socha jeszcze przed objęciem urzędu ministra skarbu opowiadał się za rozwiązaniem Eureko i ugodą. Bardzo ciekawe, bo przecież NIE ZNAŁ warunków umowy….
Kto wie, być może sprawa znajdzie jednak nieoczekiwany finał, a prywatyzacja PZU okaże się usiłowaniem dokonania największej kradzieży od 1989 roku.
Co robi ABW?
Wywiad z ministrem Sochą zamieszczony w Gazecie Wyborczej z 4 lutego br. nie pozostawia złudzeń; minister skarbu działa na korzyść Eureko. Najpierw należy wrócić do wcześniejszych wypowiedzi ministra. Po ujawnieniu poufnych przesłuchań z arbitrażu minister Jacek Socha stwierdził, że niekorzystne jest dla Polski ujawnienie zeznań Talone, gdyż sąd arbitrażowy zwraca uwagę na poufność postępowania.
Ujawnione zostały zeznania Talone. Wydaje się, iż zeznania Talone są korzystne dla Talone i dla Eureko. Dlaczego więc minister skarbu zakłada, że wyciek miał miejsce po polskiej stronie?
Jeżeli wyciek miał miejsce po polskiej stronie to pochodził albo z ministerstwa skarbu albo od jego pełnomocników…
Oświadczenie ministra Sochy mówiące o ujawnieniu poufnych informacji przez polską stronę to działanie na korzyść EUREKO. Co zrobiła w tej sprawie ABW?
Rząd Marka Belki całkiem niedawno starał się wprowadzić opinię publiczną w błąd odnośnie umów zawieranych w energetyce. Okazało się, że umowy zostały zawarte w 2004 roku. Nawet minister Kaczmarek, którego należy zaliczy do lewej strony sceny politycznej, wyraził się o oświadczeniach gabinetu Belki, iż „rząd rżnie głupa”. Właśnie minister skarbu Jacek Socha próbował przekazać opinii publicznej nieprawdziwe informacje. Minister Socha najwyraźniej opanował sztukę robienia głupa.
W stosunku do działań Sochy przy prywatyzacji PZU trzeba zadać jedno pytanie: głupota czy sabotaż?
Wracając do wywiadu w Gazecie Wyborczej, cytat:
Opozycja zarzuca rządowi, że chce za wszelką cenę sprywatyzować PZU, żeby zapewnić dobre posady swoim ludziom.
- Zarzut, że staramy się zapewnić sobie wpływy, jest zabawny, bo w obecnej sytuacji prawnej to Eureko trzyma atuty w ręku. To my prosimy Eureko o zawieszenie postępowania arbitrażowego.
Niewykluczone, że zaraz sąd arbitrażowy wyda orzeczenie. Nawet jeśli wygramy, to i tak ciąży na nas zobowiązanie sprzedaży 21 proc. akcji PZU i realizacja umowy z 2001 roku, która jest gorsza od wynegocjowanej ugody.
Eureko nie ma żadnego interesu, aby gwarantować posady ludziom wskazanym przez rząd. Mają umowę z 2001 roku, która jest dla nich korzystna. [przyp. Panie ministrze, raczej nie chodziło o osoby formalnie desygnowane przez rząd, tylko o ludzi SLD związanych z Bankiem Millennium i swoistą nagrodę za dokończenie mega-dealu. ]
(…) Ostatnio prokuratura ogłosiła, że znalazła w Centralnym Biurze Śledczym jakieś nowe dokumenty dotyczące PZU. Są w nich przypuszczenia o korupcji przy prywatyzacji. Zna Pan te dokumenty?
- Nie znam,
ale z punktu widzenia dowodowego ich wartość deprecjonuje to, że nie wiadomo,
kto dla kogo pisał te pisma, nikt ich nie podpisał, nie mają sygnatury. Tę
sprawę musi wyjaśnić prokuratura.
W jednym zdaniu minister Socha stwierdza, iż dokumentów nie zna i równocześnie wypowiada się, że „nie wiadomo kto dla kogo pisał te pisma, nikt ich nie podpisał, nie mają sygnatury”. Minister wypowiada się na temat zawartości dokumentów, których nie zna… Minister jest jasnowidzem czy prestigigatorem?
Brak podpisu czy sygnatury nie dyskredytuje dokumentów, co najwyżej może dyskredytować instytucję za nieformalny obieg dokumentów. Dokumenty może w tym przypadku dyskredytować wyłącznie ich treść – jednak Prokuratura w Gdańsku uważa materiały za wysoce profesjonalne i znaczące dla śledztwa. Więcej, to na ich podstawie dokonano przeszukań w Banku Millennium i mieszkaniu prezesa banku. Widać, że minister Socha ma genetyczną skłonność do sprzyjania środowisku Banku Millennium i Eureko. Czyżby dotychczas nietykalni koledzy z Banku Millennium zaszokowali się przeszukaniem i trzeba im pomóc?
Panie ministrze w sporze z Eureko i Bankiem Millennium reprezentuje pan interes skarbu państwa, gwoli przypomnienia…
I rzecz najważniejsza zamieszczona w wywiadzie. Minister Socha oświadcza, że „Zarzut, że staramy się zapewnić sobie wpływy, jest zabawny, bo w obecnej sytuacji prawnej to Eureko trzyma atuty w ręku. To my prosimy Eureko o zawieszenie postępowania arbitrażowego.” Z zeznań Ernsta Jansena i przesłuchań przed sądem arbitrażowym wynika, że polska strona nigdy nie była zobowiązana do sprzedaży kolejnych akcji PZU, to Eureko miało zobowiązania w przypadku gdyby skarb państwa sprzedawał akcje PZU. Co minister skarbu przedstawia opinii publicznej? Kolejną nieprawdę?
Pełnomocnicy skarbu państwa twierdzą w postępowaniu arbitrażowym zupełnie co innego niż minister Socha!
Także Ernst Jansen przyznaje, że polska strona nie miała żadnych zobowiązań. To czy minister skarbu kolejny raz jest osobą niewiarygodną to nie jest prywatna sprawa Jacka Sochy. Co mają powiedzieć arbitrzy jeśli otrzymają wypowiedzi Sochy? Ten pan konsekwentnie działa na szkodę skarbu państwa. Działa w takim stopniu na korzyść Eureko na ile sytuacja pozwala. Co robi ABW?
Jarosław Supłacz
5 Luty 2005
Ad. Milenijny Prezydent http://www.polandsecurities.com/pzu/milenijny.html
Alicja Kornasiewicz, CA IB i PZU http://www.polandsecurities.com/pzu/ca-ib.html